118: Procesja Bożego Ciała

Udostępnij

W zeszłym tygodniu wraz z moim gościem ks. Sławomirem Jeziorskim rozmawialiśmy o uroczystości Bożego Ciała, którą celebrujemy w Kościele Katolickim od czasów średniowiecza Dziś przyjrzymy się jednemu z ważnych elementów tego święta, a mianowicie procesji Bożego Ciała. Porozmawiamy o jej genezie ale także zwrócimy uwagę na jej teologiczny i symboliczny wymiar. Po raz kolejny wspólnie uświadomimy sobie fakt bycia w nieustającej drodze, na której towarzyszy nam zawsze obecny i dobry Bóg. Wierząc w realną obecność Chrystusa w Ciele i Krwi i parafrazując radę Papieża Franciszka nie bójmy się zatrzymać aby następnie móc doświadczyć zdumienia i zachwytu w procesyjnym pochodzie.
Zapraszam!

Dzisiaj kontynuujemy naszą rozmowę z ks. Sławomirem Jeziorskim. Skupimy się głównie na temacie procesji Bożego Ciała. Zachęcam i zapraszam do wysłuchania dzisiejszego odcinka.

Sławku, przejdźmy do istotowo złączonej z tą uroczystością tematyki, czyli procesji Bożego Ciała. Najczęściej jest tak, że celebrujemy Eucharystię, a po niej jest procesja. Skąd ona się w ogóle wzięła, jakie jest pochodzenie procesji? Czy to też jest związane z uroczystością Bożego Ciała, kontekstem XI-XII wieku? Manifestacją wiary, a może czymś innym?

Tutaj sprawa jest…może nie tyle bardziej skomplikowana, co może mniej jasna. Możemy mówić o kilku powodach skąd ta procesja się pojawiła i niekoniecznie musi to być ten kontekst średniowieczny, chociaż nie wykluczone, że w Liège te procesje funkcjonowały. Niektórzy mówią, że takim początkiem procesji eucharystycznych było przeniesienie korporału z Boseno do Orvieto i to było równo 760 lat temu. W procesji tam niesie się także korporał splamiony Krwią Chrystusa, procesja trwa cały dzień, idzie się przez całe miasto. Jest to wielkie wydarzenie i być może właśnie to historyczne, pierwsze przeniesienie korporału było wydarzeniem, które procesje Bożego Ciała zapoczątkowało. Natomiast bez wątpienia procesje nabrały swojego znaczenia przez reformację, ruch protestancki i zanegowanie Realnej Obecności Chrystusa w Najświętszym Sakramencie. Procesje w okresie reformacji stały się manifestacją wiary katolickiej w Realną Obecność, a dla tych, którzy odrzucili Realną Obecność były bałwochwalstwem. Dla katolików stały się więc wyznaniem wiary, czymś co ich identyfikowało i była to wiara w to, że Bóg idzie z nami do naszego życia, bo to o to przecież chodzi, żeby w tych procesjach pokazać, że On jest Bogiem z nami. My zaś, jesteśmy ludem pielgrzymującym, ludem pośród którego idzie Pan, który chce nawiedzać nasze ulice, domy, mieszkania i to gdzie w czasie tych procesji idziemy. Genezą procesji jest więc taki potrójny kontekst: Liège, Orvieto i reformacja, natomiast wszystkie te początki mają swój wspólny mianownik: manifestację wiary poza murami kościoła.

Ale rozumiem że, jeśli dobrze to sobie systematyzuję i układam, koryguj mnie proszę,: XI-XII wieku sami chrześcijanie – katolicy mieli problem z wiarą w realną obecność Pana Jezusa w Eucharystii. Dochodzą do tego Cuda w Orvieto..

… i inne, bo było ich znacznie więcej…

… jednocześnie rozpoczęcie kultu Bożego Ciała w Belgii, w 1264 Urban IV ustanawia Uroczystość Bożego Ciała. A teraz jesteśmy w reformacji, a to jest przecież znacznie później XVI-XVII wiek. Czy to jest kolejny punkt historyczny, w którym ta świadomość wzrasta, w zasadzie wzrasta ona powoli, tak się powolnie rozchodzi w czasach bez facebooka?

Trochę jest tak jak mówisz. W Kościele faktycznie tak to nie funkcjonuje, że wiesz – był dekret watykański (był mail rozesłany) i na drugi dzień wszystkie diecezje celebrują; ta uroczystość wchodziła powoli. W historii Kościoła obserwujemy, że różne reformy liturgii, dekrety wchodzą w rejony życia kościelnego dopiero po 100-200 latach. Dzisiaj oczywiście jest łatwiej – mamy to praktycznie z automatu: papież ogłasza jakieś święto, wpisujemy je w kalendarz i w całym świecie obowiązuje. Historycznie to był pewien proces zadekretowany bullą, z drugiej strony proces który był żywym procesem, odkrywania tego święta, tego daru dla Kościoła i z którym łączyły się procesje, one funkcjonowały natomiast my nie wiemy do końca jak wyglądały.

Czy procesje istniały od samego początku istnienia uroczystości Bożego Ciała, czy też umiejscawiał byś je później, bardziej w czasie reformacji?

W okresie reformacji widziałbym je jako pewne wzmożenie, takie nowe otwarcie. To nie jest coś nowego, co w tym momencie się pojawiło; one funkcjonowały od samego początku czyli od XII wieku, ale nie jesteśmy w stanie precyzyjnie określić gdzie i w jakiej formie. Zawsze musimy zdać pytanie w takich kontekstach w Kościele, że coś funkcjonowało, ale pytanie gdzie? W Rzymie? W Polsce? W Belgii? To nie było jednorodne. Mamy pewien proces, który z powodu zanegowania Realnej Obecności przez protestantów, daje Kościołowi impuls do rozwoju; coś niby jest, ale pojawia się kontestacja, więc jest nowy impuls, potrzeba podkreślenia naszej tożsamości. Więc: Sobór Laterański IV w 1215 roku przypomina i stwierdza Realną Obecność, a z całą mocą podkreśla ją Sobór Trydencki 350 lat później. Oczywiście, mimo że wiara w Realną Obecność była, skoro jednak jest nowa wątpliwość z ruchów protestanckich, Kościół przypomina to, w co wierzy, odnawia tę wiarę. Praktycznym znakiem takiego odnowienia po Soborze Trydenckim było na przykład umiejscowienie Tabernakulum na ołtarzu. Do XVI wieku nie było ono w ołtarzu; Karol Boromeusz po soborze Trydenckim postanowił żeby w całej diecezji mediolańskiej przeniesiono Tabernakula na ołtarz, żeby podkreślić Realną Obecność. A więc widzimy, że jest pewien proces, bo Duch Święty prowadzi Kościół, ale są także pewne wydarzenia, które są impulsami do zmiany, podkreślenia pewnych rzeczy.

Jesteśmy w okresie reformacji, rozwija się ten moment procesji Bożego Ciała. Czy mamy jakąś dodatkową symbolikę, czy cały czas chodzi o tę Realną Obecność?

Raczej nie mamy dodatkowej symboliki. Chodzi o wyjście poza mury kościoła z Jezusem Eucharystycznym…

… rodzaj manifestacji?

…tak, manifestacji wiary, prośby o błogosławieństwo, bo z tym się też łączyły te procesje. Pobożność łączyła się tu z patrzeniem, nazywano ją videre hostia – patrzenie na hostię, miała ona być widoczna i to był moment błogosławieństwa. Adoracja była związana z komunią. Nie było częstej komunii, więc przebijała się wiara taka, że kiedy patrzę na hostię, to na mnie spływają łaski – to taki pewien kontekst, który nie jest jednorodny, a jednak bogaty dla zrozumienia, dla próby wczucia się, wejścia w wiarę, kontekst w którym to wszystko się rodziło.

Powiedziałeś, że wtedy nie było Komunii Świętej?

Ona była, ale nie była częsta; żeby dobrze to zrozumieć, musimy się cofnąć trochę wcześniej w historii Kościoła – do Soboru Laterańskiego IV . Mówi on: przynajmniej raz w roku spowiadać się i przyjmować Komunię Świętą – była to próba zmobilizowania wiernych do przyjmowania Komunii, nie było to takie oczywiste, nie przyjmowano jej często.

Czy procesja Bożego Ciała ma coś wspólnego z Księgą Wyjścia? Dotyczy ona przecież pewnego rodzaju procesji, pójścia do Ziemi Obiecanej?

Nie przypominam sobie żeby w tekstach liturgicznych było jakieś nawiązanie, poza manną, o której Jezus mówi w szóstym rozdziale Ewangelii Jana i tam też jest nawiązanie do wędrówki Izraela przez pustynię. Natomiast procesje ogólnie w Kościele mają charakter, oprócz pokutnego, eschatologiczny. Na przykład procesja komunijna, kiedy my podchodzimy do przyjęcia Komunii – ona pokazuje lud w drodze, pielgrzymujący do niebieskiego Jeruzalem; kiedy podchodzimy do Ołtarza to jest procesja. Podobnie procesje teoforyczne – tak się nazywają procesje z Najświętszym Sakramentem – one mają wymiar pielgrzymowania albo uświadomienia sobie, że jesteśmy w drodze. Zobacz jak wielu rzeczy nie bierzemy na procesję, podobnie jak na pielgrzymki, żeby uświadomić sobie, że bez wielu rzeczy potrafimy żyć i jesteśmy na tym świecie pielgrzymami, a procesja jest w pewnym sensie tego namiastką, metaforą wędrowania przez życie. Pokazuje nam, że jesteśmy ludem, idziemy jako wspólnota w drodze, a pośród nas idzie Pan, który nas zgromadził. Jest to takie laboratorium życia. Uczymy się czym jest życie i możemy to spróbować przekładać na naszą codzienność.

Powiedziałeś o procesji w trakcie Mszy Świętej, kiedy oczekujemy na przyjęcie Eucharystii. Dla wielu ludzi jest to zwykła kolejka a nie procesja…

Tak to kwestia tego, jak patrzymy na liturgię. Czy tylko technicznie – wtedy będzie to zwykła kolejka, czy teologicznie – wtedy będzie to procesja. W liturgii wszystko nas odsyła do innej rzeczywistości. Jesteśmy w innym świecie. Na przykład kiedy klękamy do Komunii Świętej przy stopniu ołtarza, a w kościele są balaski, a na nich często jest jeszcze białe płótno, to jest to nawiązanie do stołu; my klęczymy przy stole i jemy Chleb Żywota, to jest jeden wymiar. Ostatecznie chodzi o zjednoczenie się z Tym, który jest wieczny, Jan Paweł II mówił o tym, że jest to przedsmak nieba, smakujemy życia z zaświatów, kiedy klękamy przy tych balaskach. Drugi wymiar, kiedy przyjmujemy Komunię podchodząc w kierunku Ołtarza, jesteśmy ludem w drodze , dlatego że Ołtarz jest miejscem paschalnego przejścia Chrystusa ze śmierci do życia, On z tego ołtarza nas karmi, Ołtarz jest też namiastką niebieskiego Jeruzalem, gdzie jest sam Baranek który nas karmi. Cała liturgia może być opisana jako Księga Apokalipsy – zobacz mamy tam Baranka zasiadającego na tronie i tak mówimy – oto Baranek Boży; mamy tu nawiązanie do św. Jana, niebieskiego Jeruzalem i jesteśmy w tej procesji do Jeruzalem – musimy zostawić nasze wygrzane w ławce miejsce. To nam pokazuje, że tylko ten, kto zrobi krok, idzie w kierunku Jezusa, musi swoje miejsce zostawić. Ta procesja nas trochę mobilizuje…chodzi o pokazanie tego, że to wszystko ma znaczenie, to nie jest tylko kwestia praktycznego skorzystania z takiej czy innej łaski. Liturgia to laboratorium życia, musimy ten wymiar odkrywać. Został on porzucony w naszym praktycznym, utylitarnym świecie, a przecież wszystko co się dzieje, nasze gesty, zmysły które w liturgii uczestniczą, słowa, to wszystko ma nas wprowadzać w życie chrześcijańskie w miniaturce, które potem będzie nas inspirowało do tego, żeby nasze życie codzienne też stawało się liturgią. Dla chrześcijanina wszystko w życiu jest teologiczne.

Dlaczego używa się kwiatów w trakcie procesji Bożego Ciała? Ma tą jakąś symbolikę?

Wiesz, to tak jakby chłopak dawał dziewczynie kwiatka. Tak chcemy wyrazić naszą miłość, to wyraz pobożności ludowej, miłości, prostego pokazania że chcemy coś dać Bogu. Kadzidło jest spalaniem przed Bogiem czegoś, co kosztuje – to takie błogosławione marnowanie, w prosty sposób chcemy wyrazić wiarę w to, że to jest On, nie rzucalibyśmy kwiatów przed drogim iphonem, jakimś przedmiotem…tu pokazujemy wiarę, że to jest Osoba.

Czyli znowu wraca temat główny naszej rozmowy – Realna Obecność…

… I odpowiedź prostego ludu na tę Obecność, który tak właśnie chce ją wyrazić. W niektórych krajach, Hiszpanii czy Włoszech robi się takie dywany kwiatowe, miałem okazję w Hiszpanii zobaczyć jak od rana ludzie układają misterne, kilkuset metrowe dywany ze znakami eucharystycznymi. Każdy krok jest niszczeniem tego dywanu, ale to pokazuje że nasza praca jest darem miłości, który rodzi się z wiary; kwiaty symbolizują prostą, ale bardzo piękną odpowiedź ludu bożego na miłość Boga.

W dużych miastach ta pobożność ludowa bywa wyśmiewana, deprecjonowana, a jednak jest w niej tak dużo myśli teologicznych, to co podkreślasz, raczej nie mamy doświadczenia w miastach, żeby ludzie zdobili swoje okna na Boże Ciało… a jest to taka zwykła odpowiedź człowieka na miłość Pana Boga…

…Tym jest właśnie pobożność ludowa. Może nie powinna być ona porzucana przez człowieka współczesnego. Pobożność ludowa jest definiowana jako odpowiedź wiary, wyrażenie się przed Bogiem na sposób właściwy kulturze. W swojej mentalności człowiek próbuje się przed Bogiem wyrazić . Tak jak małe dziecko, robi rysunek dla swoich rodziców. Obiektywnie nie jest to dzieło sztuki… ale dla rodziców jest. Podobnie jest tutaj, na swój sposób próbujemy wyrazić naszą miłość do Boga… i dajemy mu taki, bazgroł, rzucimy kwiaty, urwiemy gałązkę z ołtarza na pamiątkę tego wydarzenia…proste gesty ale dużo mówiące…ale tylko dla tych, którzy kochają.

Myślałem że to będzie pytanie na rozluźnienie, a wyszła odpowiedź super poważna, za co Ci bardzo dziękuję. Idę dalej w poważne pytania. Procesja Bożego Ciała ma swój schemat: buduje się ołtarze, czyta się Ewangelię; jakie jest przesłanie teologiczne tego wszystkiego?

W procesjach często były stacje. Czyli takie miejsca zatrzymania się, postoju; przy procesji eucharystycznej na Boże Ciało też się takie pojawiły, były wtedy czytane fragmenty Ewangelii, jako wyraz pobożności. Pojawił się zwyczaj budowania czterech ołtarzy przy których czyta się cztery teksty ewangeliczne, mówiące o ustanowieniu Eucharystii. Przy każdym są jeszcze modlitwy podkreślające cztery wymiary Eucharystii i to jest moment zatrzymania się, wysłuchania Ewangelii i podjęcia refleksji nad Eucharystią. Jest ona jak diament, z każdej strony możemy patrzeć, obracać go i będzie dawał inny pryzmat; Eucharystia to wieloznaczny dar, przy każdym ołtarzu jest też błogosławieństwo, abyśmy poszli dalej i ten dar z sobą nieśli.

Jak dobrze przeżyć uroczystość Bożego Ciała? Jak dobrze doświadczyć tego czasu w wymiarze duchowym?

Jest coś wspólnego dla wszystkich celebracji, przypomniał to papież Franciszek, bez tego możemy być nieprzemakalni na ocean łask który wylewa się na nas w liturgii; tym elementem jest zdumienie. To pierwsza rzecz. Zdumienie obecnością. Ktoś zechciał być między nami całkowicie bezinteresownie, darmowo, Ktoś chce mi towarzyszyć, Ktoś chce mnie karmić, ofiarował siebie, wszystkie te elementy się w Eucharystii zawierają; Ktoś na mnie czeka, karmi mnie po to, abym doszedł do Niego. Trzeba odkryć, że to jest Jezus Chrystus, Jego żywa obecność tu i teraz. Jako ciekawostkę powiem może, że ostatnio przygotowywałem do chrztu pewnego człowieka. Był to muzułmanin, który 20 lat temu zostawił islam i szukał… w pierwszej wiadomości do mnie napisał, że przez 20 lat szukał, bo czuł pustkę w sercu. I spotkał osobę, która zaczęła mu mówić o Jezusie. Wszedł do Kościoła i odkrył, że Ktoś tam jest. W drugim też Ktoś był. Tylko tyle i aż tyle. Czasami wystarczy nam też w życiu taka świadomość, że ktoś jest, na przykład razem z nami w mieszkaniu. Nie musimy rozmawiać, ale sama ta świadomość, że ktoś jest obok, jest budująca. To ogromne zdumienie, że Ktoś zechciał być w moim życiu. Ktoś do kogo ja mogę się zwracać, z kim mogę żyć, kim mogę się karmić. Bez refleksji bez zatrzymania, nie da się tego zdumienia osiągnąć. Kiedy jesteśmy zaaferowani, biegamy, grozi nam, że zgubimy w tym wszystkim Jezusa. Potrzeba nam czasu. Możemy pomyśleć w czasie tej procesji z kim idę, dokąd idę, niech to trwa, czasami te godziny dają przestrzeń na refleksję, żeby postawić pytania o moje życie wiary, moje życie na tym świecie.

Dziękuję za rozmowę.

Ja również dziękują za zaproszenie do Puzzli Wiary.

About the author

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *