W rozmowie z moim współbratem Damianem Mrugalskim OP wracamy do jednego z najbardziej burzliwych momentów w historii Kościoła – sporów o arianizm i pytanie o boskość Jezusa. Mówimy o Ariuszu, nicejskim credo, anatematyzmach, a także o tym, dlaczego herezje były tak przekonujące i jak Ojcowie Kościoła szukali języka, by wyrazić tajemnicę Trójcy Świętej. To odcinek dla wszystkich, którzy chcą pogłębić swoją wiarę, lepiej zrozumieć początki doktryny i odkryć, że nasze dzisiejsze pytania nie różnią się tak bardzo od tych sprzed wieków.
Witam was serdecznie. Moim dzisiejszym gościem jest ojciec Damian Mrugalski. Witam cię, Damianie.
Witam cię, Dawidzie.
Bardzo się cieszę, że przyjąłeś moje zaproszenie. Ostatnio rozmawialiśmy w 46. odcinku. Temat tego odcinka brzmiał: Czy cesarz rządził pierwszym Kościołem? To pytanie, które zrodziło się w kontekście soboru nicejskiego w 325 roku i herezji arianizmu. Czy mogłeś w dwóch słowach przypomnieć, na czym polegała herezja arianizmu i jakie było główne postanowienie soboru nicejskiego?
Najkrócej rzecz biorąc: Ariusz zaprzeczył bóstwu Chrystusa. To znaczy stwierdził, że prawdziwy Bóg jest jeden. Można powiedzieć, że to jest obrona monoteizmu. Prawdziwy Bóg jest jeden. Jest to Bóg, o którym opowiada Biblia. Jest to Bóg Starego i Nowego Testamentu. Jest On niezmienny, wieczny, niezrodzony. Natomiast Ariusz wyciąga wniosek, skoro Syn jest zrodzony, a tak o Nim opowiada święty Paweł, to znaczy, że był czas, kiedy Syna nie było. Prosty wniosek. I Ariusz zaczyna dowodzenie swoich wniosków. Na początku pewnie nie wyszedł od razu od takiej spekulacji, bo to był kaznodzieja, ksiądz, który głosił dobre kazania i chciał, aby ludzie wierzyli w Jedynego Boga. Jeśli Chrystus jest zrodzony, znaczy, że jest jakimś niższym Bogiem. Nazwany jest w Biblii Bogiem, no bo „na początku było Słowo, Słowo było u Boga, Bogiem było Słowo”, ale to wyrażenie „Bogiem było Słowo”, on uważa, że jest to niższy Bóg, ponieważ jest zrodzony. Czyli mamy Boga Ojca, który jest prawdziwym Bogiem, a Syn Boży jest Bogiem w niższym sensie. Bóg Go stworzył w celu zbawienia świata, czyli zrobił nam takiego Boga, który nas potem zbawił.
I jak już ustaliliśmy w tamtym odcinku, cesarz zwołuje sobór, bo ma niepokoje w cesarstwie i potrzebuje zjednoczenia, jasnej, wyraźnej wiary. Ojcowie Kościoła ustalają, że…
Tak, cesarz zwołuje sobór. Czy chce jasnej, wyraźnej wiary? Pewno też. Pewno chce pewnych orzeczeń prawnych, bo dla niego liczy się prawo. Być może formuła w co wierzy chrześcijaństwo, była mu pomocna, ale przypomnę, że były tam też inne sprawy, np. data Wielkanocy. On ogłaszał wszystkie święta, także religii pogańskich, a skoro chrześcijaństwo jest największą religią, to była mu potrzebna data Wielkanocy. Okazało się, że te daty są różne i biskupi musieli odpowiadać, jak obchodzi się Wielkanoc w różnych częściach imperium. Ostatecznie pojawiła się też kwestia arianizmu i powstało Credo, o którym chyba mówiliśmy. Credo, w mniej więcej takiej formie, jaką głosimy w niedzielę, zaproponował Euzebiusz, biskup Cezarei, obecny na soborze w Nicei. Mamy zachowany jego list, gdzie opowiada, że sam zaproponował cesarzowi takie wyznanie wiary, a wszyscy inni biskupi przyklasnęli. I to wyznanie wiary mniej więcej brzmiało w taki sam sposób, jak recytujemy w niedzielę: Wierzę w jednego Boga, Ojca Wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi i tak dalej. To wyznanie wiary kończyło się w momencie: „wierzę w Ducha Świętego”. Koniec.
Bo dzisiaj recytujemy w kościele, w niedzielę, Credo nicejsko-konstantynopolitańskie?
Tak.
Czyli tutaj jest jakby to złączenie pomiędzy tymi dwoma soborami, z konstantynyopolitańskim pierwszym, jak rozumiem?
Tak.
I pomiędzy tymi dwoma soborami mógł się wydarzyć cały szereg rozmaitych spraw?
Tak, bo Credo co prawda kończyło się tym wyznaniem „i w Ducha Świętego”, ale później został do tego Credo zaraz dołączony anatematyzm, a właściwie seria anatematyzmów. Słowo „anatematyzm” pochodzi od wyrażenia „anatema sit”, czyli: niech będzie wyklęty, niech będzie wyłączony. Kto ma być wyklęty, kto ma być wyłączony? No wyłączony ma być każdy kto – i teraz cytuję mniej więcej z głowy – Jeśli ktoś uważa, że był czas, kiedy Syna Bożego nie było, niech będzie wyklęty. To pierwszy anatematyzm. Był sformułowany jako jeden anatematyzm. A dalej: Jeśli ktoś uważa, że Syn Boży jest zmienny i powstał, niech będzie wyklęty. Jeśli ktoś uważa, że Syn pochodzi z innej hipostazy lub ousii, niech będzie wyklęty. Tego typu wypowiedzi, a są cztery linijki tego typu, były oczywiście skierowane przeciwko Ariuszowi, ponieważ Ariusz twierdził, że Syn Boży jest zrodzony, a więc był czas, kiedy Go nie było, a więc powstał. Odbywały się różnego rodzaju spekulacje na ten temat. Sam Ariusz i później jego, można powiedzieć, następcy jeszcze bardziej rozwijali ten pogląd, mówiąc, że istnieją trzy różne substancje, ousia. Powiedziałem: ktokolwiek uważałby, że Syn pochodzi z innej hipostazy lub ousii, niech będzie wyklęty. Tutaj muszę wyjaśnić, co to znaczy: jeśli ktoś uważa, że Syn Boży pochodzi z innej substancji niż substancja boska. Bo jeśli Ariusz stwierdził, że Bóg jest jeden i że do istoty Boga należy bycie niezrodzonym – a istotą Boga, po grecku ousia, znaczy, że jest niezrodzony, jest wieczny, a Syn Boży jest zrodzony – to Ariusz dowodzi, że to znaczy, że ma inną substancję niż substancję boską, po grecku ousia, to mamy dwie różne substancje: jedna niezrodzona, druga zrodzona. Anatematyzm mówi: ktokolwiek by uważał, że Syn pochodzi z innej substancji niż boska, niech będzie wyklęta. Więc to są różnego rodzaju sformułowania, które można było znaleźć w wypowiedziach Ariusza, bądź w jego kazaniach, bądź wokół czego toczył się spór wokół arianizmu.
No i kończy się sobór w Nicei i to, co ojcowie soborowi ustalili, włącznie z tym anatematyzmem, przyjmuje się w Kościele. To jest oczywiste, nakazane i wszyscy teraz w niedzielę recytują Credo i wierzą w właściwy sposób i nie popadają w herezję?
To jest bardzo ciekawe pytanie. Może chcielibyśmy, żeby tak było, że na soborze nicejskim wszyscy nagle przyklasnęli, wrócili do swoich diecezji i tam recytują od tej pory i po wieki wieków Credo Nicejskie. Niestety tak nie było, co widać już po liście Euzebiusza z Cezarei, obecnego na tym soborze. On wraca do swojej diecezji i dowiaduje się, że w jego diecezji czekają na niego jego diecezjanie, żeby go niezbyt ładnie przyjąć, bo doszła do nich plotka, że zmienił ich wyznanie wiary. Czym było wyznanie wiary w starożytności? Otóż można powiedzieć, że wyznanie wiary to był zbiór pewnych tematów przygotowujących do chrztu. I można powiedzieć, że każda prowincja miała swoje wyznanie wiary. Na przykład w Rzymie było to wyznanie wiary, którego my uczymy dzieci, a które nazywamy Składem Apostolskim: wierzę w Boga Ojca wszechmogącego, w Jezusa Chrystusa, który się narodził z Maryi Panny, umęczon pod Ponckim Piłatem, ukrzyżowan, umarł i pogrzebion, zstąpił do piekieł, a nie ma tam tego: współistotny Ojcu. W skrócie: one są bardzo podobne. Większość wyznań wiary zaczyna się od tego, że wierzę w jednego Boga, wierzę w Jego Syna, itd. To Credo, nicejskie wyznanie wiary, miało rozbudowaną kwestię o Synu Bożym, że On jest Bogiem z Boga, Światłem ze Światłości, że jest współistotny Ojcu itd., ale o Duchu Świętym nic nie było. No i teraz wracają biskupi do swoich diecezji, i biskup Euzebiusz wraca do swojej diecezji i widzi, że jego diecezjanie są, można powiedzieć, lekko wkurzeni, że zaingerował w ich wyznanie wiary i zadają sobie pytanie: to co? to my, kiedy przygotowywaliśmy się do chrztu, wierzyliśmy w coś innego, w innego Boga? I Euzebiusz z Cezarei pisze do nich w trakcie drogi list wyjaśniający: słuchajcie, ja nic nie zmieniłem, a tak naprawdę dowiedziałem się na Nicei, że już w dawnych czasach święci ojcowie używali tego terminu „współistotny Ojcu”, bo ten termin się też tam pojawił, że Syn jest współistotny Ojcu i na tym soborze cesarz nam go pięknie wyjaśnił, że to, że Syn jest współistotny Ojcu oznacza, że pochodzi z tej samej boskiej substancji, czyli że jest takim samym Bogiem, a więc de facto my w naszej diecezji zawsze wierzyliśmy w to, co zostało ustalone na Nicei. Ja nic nie zmieniłem. My mamy tę samą wiarę. Pojawiło się to jedno filozoficzne słowo. Natomiast w innych diecezjach czy prowincjach imperium niekoniecznie przejęto się tym soborem, ponieważ mamy świadectwa, że Skład Apostolski był obecny w Rzymie. Skład Apostolski to było Credo charakterystyczne dla diecezji prowincji rzymskiej. Mamy świadectwa jeszcze w V wieku. Papież Leon I Wielki, kiedy cytuje wyznanie wiary, to cytuje Skład Apostolski. Papież Leon I Wielki, tuż przed soborem chalcedońskim (451 r.), czyli ponad 120 lat po Nicei, kiedy walczy z inną herezją, z monofizytyzmem, cytuje w swoim liście dogmatycznym Credo Skład Apostolski, czyli to wyznanie wiary bez homoousios, bez współistotny Ojcu, z czego możemy wnioskować, że w Rzymie dalej istniało to wyznanie wiary. Pewno w innych prowincjach były inne wyznania wiary. Z pewnością sprawa nie była taka prosta, ponieważ arianizm odżywał tu i ówdzie, w związku z tym pojawili się obrońcy Nicei, ojcowie walczący z arianizmem, który w różnych maściach odradzał się w różnych częściach imperium. W ich tekstach z pewnością pojawia się wyznanie wiary i jest mocne podkreślenie tego, że należy przyjąć i wierzyć w to, że Syn jest współistotny Ojcu. A tam, gdzie tego problemu nie było, bo być może nie używano tego wyznania wiary, co nie oznacza, że nie wierzono, że Syn jest Bogiem. Po prostu nie używano formuły.
A dlaczego pojawiają się obrońcy Ariusza? Skąd jest ten ruch? To jest pierwsze pytanie. A drugie, dlaczego „współistotny Ojcu” rodzi tyle kontrowersji i jest takim terminem, który rodzi ferment?
Muszę powiedzieć, że Ariusz miał bardzo dobrą argumentację. To znaczy, jeśli przedstawiasz się i piszesz listy do innych biskupów, to być może nie piszesz całej prawdy o co zostałeś oskarżony, tylko przedstawiasz się, że jesteś strasznie umęczony przez swojego biskupa, bo przecież jesteś święty i nic innego nie robisz, jak bronisz jedyności Boga. Bronisz tego, że jest jeden Bóg, a przecież chrześcijanie na całym świecie wierzą, że jest jeden Bóg. Nie dopowiadasz, że stwierdziłeś, że Syn Boży nie jest Bogiem i pojawili się tacy, którzy szli tą drogą…
Przepraszam za to ignoranckie pytanie, czy Ariusz żył po Nicei?
Tak, tak. Ariusz żył po Nicei i pojawili się też jego zwolennicy. Jedną z takich grup, która nazywana jest później radykalnymi Arianami, są eunomianie. Otóż pojawia się taki Eunomiusz, który dał pewne podstawy teoretyczne herezji Ariusza, a on poszedł radykalnie za nim. Otóż Eunomiusz stwierdził, że Ariusz ma rację, mówiąc, że istnieją trzy różne substancje, czyli że istnieje Bóg Ojciec, istnieje substancja Syna, która jest niższa od substancji Ojca i istnieje substancja Ducha Świętego. Jeśli chodzi o Eunomiusza, to Eunomiusz mówi, że może Ariusz troszeczkę się pomylił z Synem, bo za mało podkreślił, że substancja Syna ma wszystko od Ojca, że On pochodzi z woli Ojca i że jest całą mocą Ojca i że nie jest tak, że jest tylko zwykłym stworzeniem. On jest wszystkim tym, czym Ojciec jest dla nas. To znaczy Ojciec chciał stworzyć świat, chciał zbawić świat i robi to przez swoją moc i ta moc otrzymuje od Ojca całą swoją potęgę, całą swoją świętość, całą swoją dobroć itd. Czyli Eunomiusz starał się podkreślać, że Syn Boży ma właściwie prawie to wszystko, co ma Ojciec, jednakże nie możemy go nazwać substancją Boga, ponieważ – wracamy do Ariusza – substancja Boga jest niezrodzona, a Syn jest zrodzony. Logika nam pokazuje, że nie możemy przyjąć, aby Syn Boży był takim samym Bogiem jak Bóg Ojciec. Natomiast Duch Święty według Eunomiusza jest już zupełnie stworzeniem, czyli Bóg Ojciec stwarza Syna, daje Mu wszystko, co sam posiada, następnie Syn Boży stwarza Ducha Świętego i ta moc, przez którą On działa w świecie, ten Duch Święty, jest już stworzona. A więc według Eunomiusza, czyli takiego naśladowcy Ariusza, mamy trzy boskie substancje, z czego prawdziwym Bogiem jest tylko Bóg Ojciec. No i teraz rodzi się pytanie, czy to Credo było obecne wszędzie i czy Ojcowie Kościoła nic z tym nie robili. Pojawiają się tak zwani Ojcowie Kapadoccy, pochodzący z Kapadocji. Są to wielcy Ojcowie, też doktorzy kościoła: Bazyli Wielki, Grzegorz z Nazjanzu, jego kolega, z którym studiował razem w Atenach, zresztą na ich święto czy wspomnienie czytamy w brewiarzu piękny list o przyjaźni jednego z drugim oraz brat Bazylego Wielkiego, Grzegorz z Nyssy. I ci Ojcowie Kapadoccy, mając też do czynienia z wielką herezją, która się rozprzestrzenia, nie tylko arianizmu, ale i eunomianizmu, czyli Eunomiusz, który napisał dzieła pokazujące, że Ariusz miał rację, chociaż go trochę poprawiał. Zaczęli pisać dzieła przeciwko Eunomiuszowi, czyli przeciwko radykalnemu arianinowi. I między innymi Bazyli Wielki pisze dzieło „Contra Eunomium” (Przeciw Eunomiuszowi) i jego młodszy brat, obecny później na następnym soborze konstantynopolitańskim I, też pisze wielkie dzieło przeciw Eunomiuszowi. I wyobraź sobie, że to są pierwsze traktaty, które można właściwie nazwać De Trinitate [O Trójcy Świętej]. One mają w tytule: przeciw Eunomiuszowi o Trójcy Świętej. I my na wykładach często, przynajmniej u nas, dominikanów, studiujemy De Trinitate, czyli traktat o Trójcy Świętej w wydaniu Tomasza z Akwinu, zastanawiamy się, ile jest osób w Trójcy, jakie są między nimi relacje, czym jest substancja boska i tak dalej. Wysokich lotów spekulacja, ale ta spekulacja zaczyna się już w IV wieku. To Ojcowie Kapadoccy, zwłaszcza Grzegorz z Nyssy i Bazylii Wielki, którzy piszą to dzieło przeciw Eunomiuszowi, wyjaśniają nam pojęcia trynitarne, czyli dotyczące Trójcy Świętej. I między innymi oni zajęli się wyjaśnianiem pojęć, które pojawiły się w Nicei.
Czyli do tej pory tak naprawdę Nicea użyła pojęć, ale one były rozumiane w sposób jakby nieostry, tak że każdy czytał trochę inaczej?
Mało tego, że nieostry. Niektórzy o mniejszym wykształceniu albo niefilozoficznym wykształceniu zupełnie ich nie rozumieli. Bo jeśli ktoś ci da taki anatematyzm: Dawidzie, jeśli twierdzisz, że Syn pochodzi z innej hipostazy lub ousii, bądź wyklęty. A ty zadajesz sobie pytanie: co to jest ousia albo hipostaza? Muszę najpierw zrozumieć.
To nawet nieelegancko zadać to pytanie.
Właśnie, czyli zadajesz pytanie: no dobrze, ale wyjaśnij to, bo żeby ci odpowiedzieć, czy ja się zgadzam z tym anatematyzmem, to najpierw muszę zrozumieć, co te pojęcia oznaczają. I okazuje się, że te pojęcia były nie tylko nieostre, ale ludzie, którzy nie studiowali w Atenach, tak jak Bazyli Wielki czy Grzegorz z Nazjanzu, którzy mieli filozoficzne wykształcenie, tych pojęć nie rozumieli i zaczyna się wyjaśnianie tych pojęć.
Ale czy w ogóle na gruncie filozofii i wykształcenia klasycznego te pojęcia były wtedy rozumiane?
Tak.
Czyli pojęcia, te których używa Nicea, mają klasyczne znaczenie i jakby tylko nie są spopularyzowane?
Tak, dobra intuicja. Już wyjaśniam. Otóż, co znaczy słowo ousia? Słowo ousia tłumaczymy na język polski jako substancja. W całej swojej metafizyce używa tego Arystoteles. Co to jest substancja? Jest to coś istniejącego. Substancją jest kubek. Składa się z formy i materii. To jest substancja. Substancją jest krzesło. Składa się z formy i materii. Substancją jest człowiek. Składa się z materii, ale ma też duszę, która jest jego formą. Jest to pojęcie arystotelesowskie, ale tym pojęciem posługiwał się również Platon. Dla Platona prawdziwymi substancjami były idee. A więc ktoś, kto studiował filozofię, z pewnością spotkał się z pojęciem substancja. To podstawowe pojęcie filozofii. No i teraz słyszy, że Syn jest tej samej substancji co Ojciec. Wyobraź sobie, że Arystoteles nawet użył pojęcia homoousios (współistotny), które pojawia się w odniesieniu do Ojca i Syna, mówiąc o czym? Że para jest współistotna wodzie, czyli woda jak paruje – obserwacja Arystotelesa – to pojawia się para. I mówi, że to co paruje nad naszym gotującym się garnkiem, to jest ta sama substancja, po grecku homoousios. Ta sama substancja, ta sama ousia. I tu pojawia się problem, bo ktoś, kto przyjeżdża i nie ma takiego wykształcenia, zadaje sobie pytanie: a gdzie w Biblii pojawiło się pojęcie, że Syn jest homoousios, czyli jak woda z pary? Niektórym kojarzyło się to materialnie, materialistycznie. Czyli chcesz powiedzieć, że z Ojca wyparowała jakaś para i to jest ta sama substancja i to jest Syn? A więc trzeba było wyjaśnić, że tu nie chodzi o byty cielesne, że to nie jest tak, jak para paruje z wody i że to jest ta sama substancja. My, kiedy mówimy o substancjach, to też nam się kojarzy przedmiot w szkole, którym jest chemia. Łączyliśmy różne substancje, pani mówiła, co będzie, kiedy połączymy kwas z zasadą. Niektórym może się w ten sposób to kojarzyć, że Ojciec to jest jakaś jedna substancja, z której powstaje jakaś inna substancja albo wyparowuje inna substancja i rzeczywiście tak było, że niektórym biskupom się to kojarzyło w sposób materialny, więc trzeba było wyjaśnić, że kiedy mówimy o substancji, to mówimy o substancji w sposób duchowy i że istnieją też substancje duchowe, byty duchowe. Pomocny tu był Platon, bo Platon mówi, że idee takie jak na przykład sprawiedliwość, dobro i tak dalej… nie mają materii. No jaką materię ma dobro? Jaką materię ma sprawiedliwość czy człowieczeństwo? To są pewne byty abstrakcyjne, niecielesne. I kiedy mówimy o Bogu, mówimy o kimś, kto jest zupełnie niecielesny. I kiedy mówimy, że jeden pochodzi z drugiego albo jeden ma tę samą substancję co drugi, nie chcemy powiedzieć, że w Synu Bożym są cząstki Boga Ojca, bo to nie ma nic wspólnego z materią. Ma tę samą substancję i to wyjaśniają Ojcowie Kapadoccy, a zrobił to już zresztą Euzebiusz z Cezarei (rzekomo to sam cesarz wyjaśnił), że chodzi o byty niecielesne. W tym liście Euzebiusz mówi, że w bytach niecielesnych nie mamy do czynienia z żadnym podziałem. To nie jest tak, że współistotny, a niektórym się tak kojarzy, że mamy na przykład tort i dzielimy go na trójkąciki i że jest substancja tortu i jeden trójkącik to jest ta sama substancja tortu, drugi trójkącik to jest ta sama substancja tortu i trzeci trójkącik to jest ta sama substancja tortu. Jeden trójkącik to Bóg Ojciec, drugi Syn Boży, trzeci Duch Święty. Ojcowie zaczęli mówić i podobno rzekomo już też Konstantyn: nie, to nie chodzi o to tak, jak się zdarza z bytami cielesnymi, ani jak para z wody, ani jak trójkąciki w torcie, bo są też byty, substancje zupełnie niecielesne i taką niecielesną substancją jest Bóg. Pochodzenia jednego od drugiego należy więc szukać w innych cechach. W jakich? I tutaj właśnie Ojcowie Kapadoccy podają bardzo ciekawe przykłady. Mówią: zobacz, my mamy wspólne człowieczeństwo. Ja-Damian i ty-Dawid, mamy wspólne człowieczeństwo. Jesteśmy różni. Ty masz więcej włosów, ja mam mniej włosów, mamy różny kolor oczu itd. To są cechy, które nas różnią. I Ojcowie Kapadoccy mówią, że mamy pewną wspólną istotę czy substancję. Tą substancją jest człowieczeństwo. Co do niej wchodzi? To, że ja i ty kiedyś się urodziliśmy. To, że ja i ty mamy ciało. To, że ja i ty myślimy. To, że ja i ty mamy jakiś wzrost, mamy jakąś wagę. To, że ja i ty kiedyś umrzemy. To, że jesteśmy niedoskonali. To, że jesteśmy omylni. To, że jesteśmy chorowici. To jest zbiór cech, które charakteryzują ousię, substancję, którą nazywamy człowieczeństwo. Ale jesteśmy różnymi osobami. Mamy cechy właściwe, to po grecku nazywa się hipostaza, czyli podmiot, byt jakiś samoistny. Ty i ja inaczej czujesz. Ty czujesz inaczej, ja inaczej czuję. Ty myślisz inaczej, ja myślę inaczej. Ty masz inną wagę ciała, ja mam inną wagę ciała. To nas różni. I tego typu rozważania, co jest wspólne, a co jest szczegółowe, Ojcowie Kapadoccy przenieśli, wyjaśniając właśnie to, co się stało na Nicei, na poziom Trójcy Świętej i mówią: teraz zastanówmy się, co należy do istoty Boga. Bóg jest wieczny. My jesteśmy niewieczni, jesteśmy zrodzeni. Bóg jest nieśmiertelny. Bóg jest niepodzielny. Bóg nie ma ciała. Uwaga, Bóg jest wszechmocny. Bóg jest wszechwiedzący. My w naszym człowieczeństwie nie jesteśmy wszechmocni. Nie jesteśmy wszechwiedzący. Bóg jest świętością, Bóg jest dobrocią, Bóg jest sprawiedliwością, Bóg jest miłością i moglibyśmy wyliczać wszystkie cechy, które spotkamy w Piśmie Świętym i przypisywać to istocie Boga. Czyli mamy zbiór wspólnych cech na poziomie człowieczeństwa, ale mamy cechy szczegółowe i tak samo na poziomie Trójcy. Ojcowie Kapadoccy mówią: kiedy myślimy o boskiej substancji i mówimy, że Syn jest współistotny z Ojcem, to mówimy, że Syn jest tak samo dobry, jak dobry jest Ojciec, Syn jest tak samo wieczny, jak wieczny jest Ojciec, Syn jest tak samo wszechmocny, jak wszechmocny jest Ojciec, Syn jest tak samo święty, jak święty jest Ojciec, Syn jest tak samo wszechwiedzący, jak wszechwiedzący jest Ojciec, i tak dalej. A więc wyjaśniając to, mówią, że do istoty bóstwa należą te same cechy, które łączą Ojca, Syna i Ducha Świętego. Ale co ich różni? Nas różni ciało. Kiedy pomyślimy, że Bóg nie ma ciała, to nie możemy powiedzieć, że Ojca od Syna czy od Ducha Świętego różni kolor włosów czy oczu. O nas można to powiedzieć, o Nich nie. Więc oni mówią: to co w takim razie różni te poszczególne trzy hipostazy, czyli osoby? Mówią: właściwie prawie nic. Jedyną rzeczą, która ich różni, wyróżnia, jest to, że Ojciec jest niezrodzony, to że Syn jest zrodzony i to, że Duch Święty od Nich pochodzi. I tyle. Można powiedzieć: ale dużo wnieśli. No dużo i niedużo, bo właśnie to, co wiemy o Bogu i czytamy w Biblii, to te same rzeczy czytamy o Duchu Świętym, o Synu Bożym i o Bogu Ojcu, ale jedyną rzeczą, która Ich wyróżnia, to to, że św. Paweł (Biblia) mówi, że Ojciec zrodził Syna. I tu się rozpoczyna właśnie polemika z tym Eunomiuszem. I Ojcowie Kapadoccy, Grzegorz z Nyssy i Bazyli Wielki wyjaśniają Eunomiuszowi: powiedz nam, drogi Eunomiuszu, czy jeśli mamy wspólną istotę, jaką jest nasze człowieczeństwo, to czy człowiek, kiedy rodzi syna, to rodzi wielbłąda, zebrę, mrówkę? Odpowiedź jest oczywista: człowiek rodzi człowieka. A więc widzisz, bycie zrodzonym – wyjaśniają Ojcowie Kapadoccy – nie oznacza, że powstaje inna substancja. Z człowieka rodzi się człowiek, nie powstaje inna substancja, nie rodzi się zebra, wielbłąd czy mrówka, czyli bycie zrodzonym nie oznacza, że przechodzimy na poziom innej substancji, ousia.
A jak Ojcowie Kapadoccy odpowiadali Ariuszowi, który mówił, ponieważ Syn Boży jest stworzony, ponieważ Jezus jest zrodzony, to nie może być substancją, ousią Bożą.
No właśnie w ten sposób. To jest dokładnie ta odpowiedź. Czy ty, że jesteś zrodzony z twoich rodziców, czy ja jestem zrodzony z moich rodziców, czy to oznacza, że moi rodzice są innego gatunku?
No ale powiedziałeś jednocześnie, że do natury Boga należy bycie wiecznym.
Ale nie zrodzonym.
A zrodzenie jakby sugeruje, że coś powstało w czasie.
Tak, rozumiem. I to było wyjaśniane już o wiele wcześniej. Ariusz nie zrozumiał Orygenesa, który wcześniej już mówił o tak zwanym generatio perpetua, odwiecznym rodzeniu Syna przez Ojca. Jeśli wierzymy w to, że Syn Boży jest Bogiem i w to, że został zrodzony, to albo wykluczymy, że jest Bogiem, albo że nie jest zrodzony. I dowodził tego w taki sposób, że właśnie niekoniecznie, bo człowiek rodzi człowieka i powstaje substancja ludzka. W przypadku Boga, jeśli do istoty Boga należy bycie wiecznym, a nie zrodzonym – zrodzoność nie należy do istoty Boga, tylko bycie wiecznym – to musimy znaleźć taki sposób rodzenia, który jest wieczny, czyli można powiedzieć, że Syn jest odwiecznie rodzony i to się nazywa generatio perpetua, odwieczne rodzenie Syna przez Ojca. Chociaż my używamy czasowników, Bóg jest poza czasem i tam nie ma czasowników, to my określamy. Chodzi o wskazanie, że jeden od drugiego pochodzi, ale jeśli zrozumiemy, że do istoty Boga jest bycie poza czasem, bycie wiecznym, to to pochodzenie musi być wieczne. I na przykład Orygenes wcześniej, a potem to kontynuują święty Atanazy i Ojcowie Kapadoccy, na przykład porównuje Ojca do słońca, a Syna do światła z niego pochodzącego. Zresztą w Credo mamy: Bóg z Boga, Światłość ze Światłości. To jest metafora, która pojawiła się już u ojców przed Niceą. Ta metafora pojawia się już u Justyna, potem u Orygenesa i u wiele innych, ale Orygenes w szczególny sposób właśnie chciał pokazać, że coś jednego może pochodzić od drugiego, a być wieczne. Na przykład właśnie światło ze słońca. Jeśli istnieje słońce, to emituje jakieś promienie. To jest przykład Ojców Kościoła. Jeśli zgaśnie słońce, to gasną te promienie. Jeśli Bóg Ojciec jest słońcem, a Syn jest światłem od Niego pochodzącym, to jeśli zgaśnie słońce, równocześnie gaśnie światło. Ale do istoty Boga należy to, że On jest wieczny. Czyli wyobraźmy sobie wieczne słońce, czyli wieczne promienie. Promienie pochodzą od słońca. Promienie nie są słońcem, ale istnieją o tyle, o ile istnieje słońce. Zgaśnie słońce, co w przypadku Boga jest niemożliwe, bo do istoty Boga należy bycie wiecznym. I to obrazuje rodzenie: Bóg z Boga, Światło ze Światłości. Światło istnieje o tyle, o ile istnieje źródło światła. My mówimy w naszym świecie o świeczce. Świeczka kiedyś się spali, żarówka kiedyś się spali, bo mamy do czynienia z rzeczami czasowymi przemijającymi. Kiedy myślimy o Bogu, musimy myśleć o sprawach, które są poza tym czasem. Więc jeśli mówimy o zrodzeniu, możemy wyobrazić sobie, że coś od drugiego pochodzi. Inny przykład to jest księżyc i słońce. Dlaczego widzimy świecenie księżyca? Księżyc świeci o tyle, o ile odbija blask słońca. Zgaśnie słońce, to i księżyc przestanie świecić. Słońce, księżyc to jest coś innego, bo można z każdą metaforą polemizować. Można by powiedzieć: Bóg Ojciec jest słońcem, Syn Boży jest księżycem, czyli sam księżyc jest kimś odległym. Każda metafora jest niedoskonała i każda metafora służy tylko wyjaśnieniu czegoś, prawda? I nigdy nie trzeba jej brać też dosłownie. W tej metaforze, kiedy mówi się o blasku księżyca, chodzi tylko o wskazanie, od czego pochodzi cała świętość, dobroć i także wieczność Syna Bożego. Tak, to nie jest herezja: w Trójcy Świętej wszystko pochodzi od Ojca.
Mówiłeś o Eunomiuszu. Nie wiem, czy ja dobrze kojarzę, że od Eunomiusza pochodzą duchoburcy, czy to jest osobny wątek?
Nie jest to osobny wątek. Właśnie w tym czasie, w dobie Nicei i tuż po Nicei, pojawiają się różnego rodzaju herezje. Jedna z nich nazwana jest eunomianizmem od Eunomiusza. Eunomiusz zanegował bóstwo Ducha Świętego i święty Atanazy pewno nazwałby go duchoburcą. Słowo „duchoburcy” pochodzi od świętego Atanazego. Jest to obraźliwa nazwa na tych, którzy burzą, odrzucają bóstwo Ducha Świętego. W tym sensie, że jeśli Eunomiusz odrzuca bóstwo Ducha Świętego, też można by go zaliczyć do duchoburców, ale oprócz Eunomiusza są inni. Są między innymi macedonianie od Macedoniusza, są aecjanie od Aecjusza, albo w katalogu herezji, który mamy dołączony w jednym z kanonów Konstantynopola I, czyli soboru, który odbył się po Nicei, są oni nazwani też pół-arianie. Bo co to są pół-arianie? Radykalni arianie, tak jak sobie powiedzieliśmy, to są eunomianie. Oni uważają, że istnieją trzy różne substancje: Ojciec, Syn i Duch Święty, który jest stworzony. A pół-arianie zgadzają się po części z Niceą. Zgadzają się, żeby Syna Bożego nazywać Bogiem czy uznawać za Boga, ale nie zgadzają się na bóstwo Ducha Świętego. I tu zaczyna się kolejny problem, właśnie w dobie Nicei. Duchoburcy to jest bardzo ogólna nazwa, którą wymyślił Atanazy Wielki, broniący Nicei po Nicei i nazywa ich pneumatomachoi, dosłownie „walczący z Duchem Świętym”. To są duchoburcy. Jeśli uznamy, że Eunomiusz odrzuca bóstwo Ducha Świętego, to też, ale raczej duchoburcy to są ci, którzy przyjmują bóstwo Syna Bożego, a nawet termin „współistotny”, a nie przyjmują bóstwa Ducha Świętego. I święty Atanazy po Nicei napisał m.in. Listy do Serapiona, w których po raz pierwszy pojawia się wyrażenie homoousios, współistotny, którego Nicea użyła w stosunku do Syna Bożego. On je stosuje też do Ducha Świętego i wyjaśnia Serapionowi: tak jak wierzymy, że Syn Boży jest współistotny Ojcu, to znaczy, że ma wszystkie te same cechy, jest tak samo święty, dobry, wieczny itd., to to wszystko musimy przypisać też Duchowi Świętemu, który też jest współistotny Ojcu i Synowi, czyli Atanazy używa terminu nicejskiego „współistotny” również w odniesieniu do Ducha Świętego, bo duchoburcy to są ci, którzy przyjmują bóstwo Syna Bożego, a nie przyjmują bóstwa Ducha Świętego.
Powiedz mi proszę, jaka w ogóle była argumentacja, żeby odrzucać Ducha Świętego? Czy to jest tak, że to było bardziej naturalne dla ówczesnego Kościoła, który poszukiwał prawdy? Jest jeden Bóg, w związku z tym łatwiej było wychodzić od koncepcji Boga Ojca i Trójca się rodziła jakby właśnie przez poszukiwanie prawdy i odkrywanie tego wątku? Czy oni też przedstawiali jakieś argumenty, które mogłyby być przekonujące?
Sprawa jest dość skomplikowana, bo pytanie, które teraz zadałeś, to jest tak jakbyśmy założyli, że ta kwestia zrodziła się w IV wieku. Otóż nie, ona nie rodzi się w IV wieku. Jak czytamy najstarsze teksty św. Ignacego Antiocheńskiego czy Klemensa Rzymskiego z I-II wieku i wielu innych, np. św. Ireneusza, który umiera w 202 roku, czyli to jest II-III wiek, jak czytamy Tertuliana II-III wiek, czyli długo przed Niceą, to Kościół zawsze wierzył w bóstwo Ojca, Syna, Ducha Świętego. Ale nie pojawiły się spekulacje. Teraz wchodzi na arenę pojęcie substancji, że jest jakaś substancja, Eunomiusz i inni zaczynają zastanawiać się nad tym, co powiedział Ariusz i mówią, że jest substancja niestworzona, którą jest Bóg, a potem jest substancja stworzona, którą jest Duch Święty i tu się rozpoczynają spekulacje. I właśnie, bardzo słusznie zadałeś to pytanie, bo ten problem zauważył właśnie Bazylii Wielki. Bazylii Wielki po Nicei zauważył, że Nicea się nie zajęła kwestią Ducha Świętego. Nie stwierdził, że Duch Święty nie był do tej pory Bogiem itd., tylko napisał list, w którym mówi: musimy zająć się kwestią Ducha Świętego. Dlaczego? Dlatego, że nasi ojcowie na Nicei poruszyli ten temat w sposób zdawkowy. Przypomnę, że Credo nicejskie kończy się słowami „i w Ducha Świętego”. Koniec. I Bazylii Wielki w tym czasie zaczyna pisać dzieło przeciwko duchoburcom, pół-arianom i tym wszystkim, którzy spekulują, mówiąc, że tylko substancja Boga Ojca jest niestworzona, a Duch Święty to jest w ogóle stworzeniem, bo pochodzi od Syna, Syn go stworzył. Zaczyna pisać dzieło na temat Ducha Świętego, w którym – uwaga – pokazuje, że Duch Święty jest Bogiem w całej Biblii. On, będąc trochę zagrożony przez Arian – w tym czasie niektórzy biskupi są wybierani jako ci, którzy nie znoszą pojęcia homoousios – on nie posługuje się pojęciem homoousios, ale jest obrońcą Nicei. I jak on dowodzi? Badając całe Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, zbiera jakie są funkcje Ducha Świętego i mówi, zobaczcie: Duch Święty unosił się nad wodami, Duch Święty był obecny w Starym Testamencie, przez Ducha Świętego powstały niebiosa, przez Mądrość powstały niebiosa. On porównuje wypowiedzi na temat Syna Bożego, którymi posługiwali się duchoburcy i te, które są w Biblii. Duch Święty przemawiał przez proroków. Duch Święty stwarza. U Ezechiela jest mowa, że kiedy powiał Duch, ożyły obumarłe kości. On mówi, że to przecież jest dzieło stworzenia. Duch Święty brał udział w dziele stworzenia. Duch Święty uświęca. Duch Święty jest obecny w Chrystusie. Duch Święty wskrzesił Chrystusa. A więc wyliczając te wszystkie cechy mówi: Duch Święty stwarza, tak jak stwarza Bóg Ojciec. Duch Święty zbawia, tak jak zbawia Ojciec i Syn. Duch Święty uświęca, tak jak uświęca Ojciec, Syn i Duch Święty. Czyli zbierając fragmenty ze Starego i Nowego Testamentu mówi: zobaczcie, Duch Święty ma te same cechy, które posiada substancja boska. Duchoburcy przypisują te cechy tylko Bogu Ojcu. Oni jeszcze byli takimi filologami, bo mówili, że ….. zresztą modlimy się do tej pory…. że są tak zwane doksologie, które mówią: przez Chrystusa Pana Naszego, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego. Złą doksologię podałem. W każdym razie my modlitwę łączymy z Bogiem Ojcem, Duchem Świętym i ci duchoburcy mówili, że oddajemy chwałę Bogu Ojcu, który jest pierwszym Bogiem, przez Syna – przyimek przez – w Duchu Świętym. Czyli nasze modlitwy są skierowane do Boga Ojca, przez Syna, w Duchu Świętym. Z tych przyimków duchoburcy wyciągają wniosek: Skoro oddajemy kult Bogu Ojcu, to On jest prawdziwym Bogiem, przez Syna – On jest przyczyną, jakimś narzędziem, a Duch Święty jest jakimś kadzidłem, jakąś przestrzenią, w której my Mu oddajemy cześć. A Bazyli Wielki: mówi, ej, ej, ej, zobaczcie, że my w Kościele zawsze modliliśmy się i oddawaliśmy chwałę i Ojcu, i Synowi, i Duchowi Świętemu. To jest tylko jedna z doksologii. Są też inne doksologie. Kiedy na modlitwach modlimy się: chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu, a chwałę ma tylko Bóg, to oddajemy chwałę Trzem. Chwała w Piśmie Świętym, według Bazylego, odnosi się tylko do Boga. Kiedy Bóg ukazuje się, ukazuje się w chwale. Ale Kościół zawsze, nie tylko w IV wieku, oddawał chwałę i Ojcu, i Synowi, i Duchowi Świętemu. Kiedy czytamy Pismo Święte, widzimy, że i Bóg stwarza, i Syn stwarza, i Duch Święty stwarza. Ojciec zbawia, Syn zbawia i Duch Święty zbawia. I pisząc to pierwsze dziełko, Bazyli stara się dowieść, że Duch Święty jest tak samo Bogiem. Ale uwaga, on nie mówi, że my to udowodniliśmy teraz w tym wieku, tylko mówi, że Kościół zawsze oddawał chwałę i Ojcu, i Synowi, i Duchowi Świętemu. Kościół zawsze przez cztery wieki, do dnia dzisiejszego, chrzcił w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, nie tylko w imię Syna. A w związku z tym lex orandi, lex credendi. Tak jak się modlisz, tak wierzysz, czyli prawo modlitwy – to jest taka zasada teologiczna – jest prawem tego, w co wierzysz. Tak jak się modlisz, znaczy, że tak wierzysz. Skoro Kościół zawsze modlił się i do Ojca, i do Ducha Świętego, i do Syna, to wierzył i w Boga Ojca, i w Syna, i w Ducha Świętego. Skoro oddawał chwałę i Ojcu, i Synowi, i Duchowi Świętemu i robił to na każdej mszy przez cztery wieki, to znaczy, że zawsze wierzył w bóstwo Ojca, Syna i Ducha Świętego. A więc to nie jest nowość, że Duch Święty został uznany jako Bóg, jak niektórzy chcą, dopiero w IV wieku. Bazyli Wielki mówi, że przez cztery wieki Kościół w to wierzył, aż pojawili się tacy, którzy zaczęli spekulować na temat różnych pojęć filozoficznych i trzeba było im odpowiedzieć.
To jest w sumie bardzo ciekawe, jak cię słucham Damianie, że to jest absolutna prawda, że przez cztery wieki Kościół nie miał z tym problemu i nagle zaczęto to ustalać.
Po prostu nie było refleksji, dopóki ktoś tego nie podważył.
Czyli to jest tak, że ten czwarty wiek to jest takie grzebanie w szczególe, tak?
I wyjaśnienie pojęć. Tak jak mówię, Ojcowie Kapadoccy przyczynili się do wyjaśnienia pojęć, które pojawiają się na Nicei. A dlaczego one pojawiły się na Nicei? No bo zaczął grzebać Ariusz. Jak zaczął? Powiedział, że do istoty Boga należy bycie niezrodzonym. Skoro Syn jest zrodzony, znaczy nie posiada ousii Ojca. Sobór mówi, jest homoousios: Syn jest współistotny, ma ousię Ojca, ma substancję Ojca. No i teraz, żeby to dowieść, trzeba było spekulacji. Atanazy dodaje, że i Duch Święty ma, bo czytamy w Ewangelii, że: wszystko co ma Ojciec, mam Ja, poślę wam Ducha Świętego, który wam objawi całą prawdę, ponieważ wszystko, co Ja mam, ma Ojciec, ponieważ z mojego weźmie i wam objawi, a to, co Ja mam, ma Ojciec, i tak dalej. I tych wypowiedzi z Pisma Świętego używają Ojcowie Kapadoccy: używa Bazyli Wielki, używa Grzegorz z Nyssy, Grzegorz z Nazjanzu. Nie po to, aby wprowadzić coś nowego, tylko aby pokazać, że Kościół zawsze w to wierzył, tylko nie było refleksji nad substancjami.
Moja intuicja, a nawet nie tylko intuicja, moja kartka i zapiski pokazują, że te spory toczą się dalej i tu postawimy kropkę, Damianie. Ten odcinek trzeba zakończyć, ale wydaje mi się, że postacią, której nie dotknęliśmy w tym odcinku jest Apolinary.
A, Apolinary! Rzeczywiście. Tak, bo to jest kwestia rzeczywiście tego, że jeszcze Apolinary tuż po Nicei bronił.
Ale to zostawmy, zostawmy.
Tak, on popadł w inną herezję, to prawda. Bronił bóstwa Chrystusa, a zanegował człowieczeństwo, ale chciał dobrze. Chciał wystąpić przeciwko Apolinaremu.
Ja zakładam, że chyba oni wszyscy jakoś chcieli dobrze, prawda?
Tak, myślę, że chcieli dobrze, ale no pewnie nie wszyscy. Tak sobie myślę, że powiedzenie ogólnie, że wszyscy chcieli dobrze, to znaczy w sensie też heretycy chcieli dobrze, to niekoniecznie. Nie jestem skłonny do wieszania na wszystkich psów, natomiast tak sobie myślę, jak śledzę historię herezji, że bardzo często herezja się nakręca, spór się nakręca, kiedy nie ma porozumienia, kiedy dwie strony nie chcą dialogować, wówczas dwie strony zaczynają obstawać przy swoich argumentach, okopywać się i dochodzą czasami do wniosków, do których przy normalnej, przyjaznej rozmowie by nie doszli. Po prostu chyba każdy z nas rozumie, że jak się o coś kłócimy, to każdy z nas w nerwach jest w stanie powiedzieć coraz większe argumenty i większe. I myślę, że kiedy Ariusz został upomniany, nie głosił na początku nic złego. Głosił, że wierzymy w jedynego Boga. Wszystkie wyznania wiary to mówią. Ale kiedy potem zaczął dotykać tego, że Syn wyjednał nam zbawienie przez posłuszeństwo – to prawda, św. Paweł o tym mówi – i kiedy został upomniany: nie wolno ci tak za bardzo tego podkreślać, to on jeszcze bardziej zaczął podkreślać, aż doszedł do wniosku, że Syn Boga nie jest Bogiem. I podobnie było pewno z innymi herezjami. Było na przykład dwóch panów: Cyryl i Nestoriusz, dwóch biskupów chcących dobrze i oni zaczynają się spierać. Jak czytamy ich listy, bo mamy zachowane (Ariusza niewiele mamy zachowanego), to widzimy, że pierwsze listy są całkiem łagodne, pozdrowienia, papież pozdrawia innego papieża (zwracali się do siebie papa), najczcigodniejszy, najdostojniejszy i tak dalej, ale już w kolejnych listach jest, że tutaj zbluźniłeś i pójdziesz do piekła, lepiej żebyś sobie kamień młyński przywiązał i rzucił się do morza, jak Pan Jezus powiedział, bo gorszysz swoimi kazaniami innych, czyli okazuje się, że pierwsze listy są całkiem przyjazne. Niestety sprawa nie zostaje wyjaśniona, a potem panowie okopują się przy swoim. I myślę, że tak było w przypadku niektórych heretyków, że początkowo intuicja i obrona jest dobra, ale potem, jak zaczyna się wielki spór, to dochodzą do wniosków…. Na przykład ci duchoburcy. Święty Atanazy obśmiewa jakie mieli argumenty. Nie wiem, czy takie mieli, bo my ich nie znamy, ale mówili tak: Jeśli Bóg Ojciec zrodził Syna, czyli Syn jest Synem, to kim jest Duch Święty, skoro wiemy, że pochodzi od Syna? Wnukiem Boga Ojca? No i święty Atanazy nie wytrzymuje i mówi: nie bluźnijcie sobie z bóstwa! Wy chyba nic nie rozumiecie. Nie rozumiecie, co to jest substancja wieczna, niecielesna i tak dalej? Pojmujecie relację w Trójcy Świętej na zasadzie mitologicznej, że Atena współżyje z kimś tam i rodzi kolejnego boga, że Duch Święty jest wnukiem Boga Ojca, a tamten jest starcem. To są argumenty, które przytacza nam święty Atanazy. On je strasznie obśmiewa, ale widać tutaj problem tych duchoburców, że trudno im było zrozumieć co to jest byt niecielesny, że Bóg jest wieczny, czyli okazuje się, że problem Ariusza jakoś trwa i czasami dochodzi do prześmiewczych argumentów, z którymi Ojcowie później walczą.
Damianie, bardzo ci dziękuję za nasze dzisiejsze spotkanie!
Bardzo dziękuję.
